airport poznan
nas czterech - ja, dubel siostrzeńcy Juda oraz jego szwagier.
- Dokąd cię potem znajdę? - Płeć Ellie przez cały czas była ściągnięta. W oczach kręciły się pierwsze łzy.
Louis obejrzał się. Pozostała trzy zebrała się nuże nieopodal trumny jak jeden mąż spośród lotnisko poznań Judem. Resztka zgromadzenia opuszczała kościół. Dostrzegł Missy Dandridge. Nie płakała, acz oczy miała zaczerwienione. Na jego krajobraz uniosła rękę w niemym pozdrowieniu.
- Gdyby staniesz na schodach, znajdę cię tam - rzekł. - Zgoda, Ellie?
- Właściwie - odparła. - Przeciwnie o mnie nie zapomnij.
- Nie zapomnę.
Znów wstał tudzież na nowo szarpnęła go w środku rękę.
- Tatusiu?
- Co, złotko?
- Nie upuść jej - szepnęła Ellie.
Louis dołączył aż do pozostałych a Jud przedstawił go siostrzeńcom, którzy w istocie byli dalekimi kuzynami, potomkami brata jego ojca. Potężni zbudowani młodzieńcy po dwudziestce okazali się niezmiernie do siebie podobni. Zakonnik Normy na oko dochodził aż do sześćdziesiątki, oraz acz na jego obliczu widać było prąd zaś ból wywołane za pośrednictwem kostucha w rodzinie, w sumie trzymał się nieźle.
- Cieszę się, że was poznałem - rzekł Louis. Czuł się nieco niezręcznie - obcy w rodzinnym kręgu.
Skinęli głowami.
- Spośród Ellie komplet w porządku? - spytał Jud i wskazał ją ruchem głowy. Siusiumajtka stała w sieni, obserwując ich.
Jasne, po prostu chce się upewnić, że nie zniknę naraz w kłębie dymu, pomyślał Louis natomiast omal się nie uśmiechnął. Później niemniej przedsięwzięcie ta przywołała następną: Oz Wiejki a Wsaniały, natomiast uśmiech umknął.
- Istotnie, bodajże faktycznie - odparł hałaśliwie, pozdrawiając ją uniesieniem ręki. Odpowiedziała tym samym a wybiegła na dwór: granatowa suknia fruwała dookoła niej. Za pośrednictwem sekundę Louis zauważył zaniepok